wtorek, 3 marca 2015

Zakręćmy się na wiosnę!


Akcja nakręćmy się na wiosnę zaproponowana przez Włosy na Emigracji  niezwykle przypadła mi do gustu gdyż moje z natury pofalowane włosy warto czasem podrasować dla odpowiedniego efektu, więc kręcenie jak najbardziej mile widziane! W tym wpisie mam zamiar aktualizować swoje osiągnięcia w tym temacie :)




Aby uatrakcyjnić tą zabawę postaram się wymyślać ciekawe fryzury, które można otrzymać z loczków, oraz dam pewne rady jak loki utworzyć na falowanych ale i prostych włosach ;)

24.03.2015r.

Przepraszam wszystkich zainteresowanych za to straszne opóźnienie lecz roboty tyle, że szkoda o tym jeszcze mówić :)

Tak jak zaczyna się pewnie większość włosowych historii po prostu umyłam włosy i nałożyłam odżywkę.


Joanna Rzepa jest jednym z moich ulubionych szamponów gdyż moje włosy zawsze czują się po niej dobrze, jakoś tak bardziej chcą błyszczeć i układać się odpowiednio. 
Apropo odżywek z Isany, to jak bardzo kocham tą firmę tak linia ich odżywek mnie nie zachwyca, po prostu nie robią szału na moich włosach, kupiłam 2 i tak je używam i jest ok ale raczej nie kupiłabym ich drugi raz, raczej wymagam czegoś więcej. 


(Tak włosy wyglądały po umyciu i wyschnięciu, jakość zdjęcia słaba niestety nie było nikogo kto mógłby mi zrobić zdjęcie)




Tak więc na pierwsze kręcenie wybrałam metodę kwiatków :)

(Kwiatki te dostępne są w Rossmanie i Auchanie i muszę dodać, że w Auchanie jest to bardziej korzystna cena)

Na kwiatki te (tuż przy grubszej ich końcówce) nawinęłam mokre włosy od końcówek po skórę głowy w miarę możliwości. Wybrałam sobie nieco trudniejsze zadanie bo nawijałam na kwiatki dość cienkie pasma włosów co było troszkę kłopotliwe gdyż inne włosy nie chciały za bardzo zostawać tam gdzie je kładłam i tu pomogłam sobie klamrami. To dzięki nim nie powyrywałam sobie włosów z nerwów. :)


(Są niezawodne w tworzeniu fryzur! Przytrzymają to co opada na warstwę włosów którą się obecnie zajmujemy, te 3 niepozorne klamry naprawdę dają radę a kupiłam je za 2-3zł w Auchanie)



(Na tym zdjęciu widać jak klamra dzielnie trzyma pasmo moich różnokolorowych włosów :D)

Zaplatanie włosów w kwiatki można by uznać nawet za przyjemne jak chodzi o przód, jednak tył był dla mnie sporym wyzwaniem i niestety nie mogę powiedzieć, że podołałam tak jakbym chciała, z tyłu utworzył mi się potem nieładny przedziałek z którym niewiele byłam w stanie zrobić ale o tym za chwilę :)

(Tak wygląda pasmo włosów prawidłowo zawinięte na kwiatek, część łodyżki kwiatka na której nie ma włosów przewleka się przez dziurkę znajdującą się w główce kwiatka)

Gdy zrobiłam połowę głowy moje wysokoporowate szybkoschnące włosy zdążyły już nieźle podeschnąć i musiałam je znowu trochę zamoczyć więc dobrze się zaopatrzyć w miseczkę wody w razie czego oraz należy pamiętać, że włosy zawinięte niestety nie schną już tak szybko :)

(Tak wyglądała cała głowa w kwiatkach która skojarzyła mi się z futurystyczną fryzurką zbuntowanej młodzieży ;))

Po skończeniu nawijania spryskałam je delikatnie lakierem pomimo, że w przypadku moich włosów nie było to absolutnie konieczne.

(Lakier ten jest tani dostałam go w Biedronce któregoś razu robiąc zakupy, gdy pryska się go z odpowiedniej odległości nie powoduje sklejenia włosów co jest na plus i moim skromnym zdaniem naprawdę nieźle nabłyszcza włosy)


Po pewnym czasie postanowiłam rozkręcić pasma, jednak w środku były wciąż mokre i nieodpowiednio zakręcone więc zaplotłam je i położyłam się w nich spać. Cóż, na początku byłam zdania, że spać się w nich nie da, więc zdziwiłam się ogromnie, że jednak się da gdy się odpowiednio ułoży, ale nie można dać się zwieść ich delikatnemu kształtowi, są naprawdę twarde w kontakcie głowa poduszka no i w końcu wielki finał jak włosy wyglądały rano?

(tak prezentowały się po rozwinięciu, jeszcze bez czochrania ;))

Na zdjęciu poniżej zaprezentowany jest końcowy efekt, jedyne co mi się nie podoba to przedziałek, wydaje mi się, że gdybym zrobiła loka z włosów z jednej i drugiej strony przedziałku to włosy wyglądałyby korzystniej jednak to jedyne moje zastrzeżenie reszta wyszła po prostu pięknie.

(Tak prezentowały się natomiast po czochraniu i oleju - którego zdjęcie jest poniżej)




Efekt muszę przyznać naprawdę był bardzo ładny, chociaż byłam zaskoczona tym barankiem. Moje włosy nagle zrobiły się optycznie króciutkie i jakby potroiły swoją objętość. Naprawdę poczułam się jak dumne posiadaczki loczków. Te malutkie loczki najbardziej przypominały mi te którymi mogli się poszczycić mieszkańcy Shaire czyli hobbici :) Gdy je naciągnęłam i puściłam natychmiast wracały na swoje miejsce, strasznie splątane ale wyglądające tym lepiej im mniej je ruszałam, nawet nie próbowałam ich czesać bo byłby to dramat :) Zbyt dużo dotykałam grzywki (której normalnie nie mam - stara grzywka zasłania mi normalnie całą twarz i włosy te wkomponowały się już prawie w pozostałą linię włosów), która utworzyła się z loczków i ją trochę rozwaliłam ale cóż następnym razem będę wiedzieć. Bo myślę, że naprawdę będzie następny raz gdyż te loczki są takie śliczne i malutkie; teraz korci mnie aby mieć większe loki w stylu tych prezentowanych czasem przez gwiazdy na galach ale zobaczymy co z tego wyjdzie.

Pozdrawiam! :)






niedziela, 15 lutego 2015

Włosy rozjaśniane



Niejednej z nas kobiet marzą się blond włosy, których zalety można mnożyć, zdałoby się w nieskończoność, choć mam świadomość, że to co dla jednych może być zaletą blondów jest wadą dla drugich. 
Po pierwsze jasne kosmyki rozjaśniają cienie co sprawia, że wyglądamy na mniej zmęczone, młodsze i łagodniejsze. Czyż nie wspaniałe jest wygładzenie zmarszczek, ostrych rysów jedynie przez zmianę kolorów włosów a nie za pomocą chirurga plastycznego? "Tylko szkoda, że nie mam blond włosów naturalnie..." No i w tym miejscu farbujemy włosy i dzieją się te wszystkie cuda wymienione wyżej a nasze włosy zaczynają nas skrycie nienawidzić. Farbuję włosy od 2 gimnazjum (zaczęłam od "niewinnych" pasemek oczywiście) i w sumie pod blond farbą skrywałam je ponad 5 lat. Do października zeszłego roku moje sianko skrywane pod grubą nie oddychającą warstwą silikonu prezentowało się w miarę znośnie, wtedy właśnie kupiłam sobie przez przypadek szampon oczyszczający, który objawił mi smutną poplątaną szczotkę utworzoną z całości moich włosów.


Oto i ten szampon:



Dziś uznaję go za jeden z tych lepszych szamponów oczyszczających, a jego zapach naprawdę przypadł mi do gustu; w ogóle nie pachnie chemikaliami oraz ukazuje nam prawdziwy stan naszych włosów! :) (Nie zalecam stosowanie częściej niż raz w tygodniu dla włosów zniszczonych/ suchych. Natomiast przy włosach już po odpowiedniej kuracji regeneracyjnej jak najbardziej można używać go często) :)

Oczywiście uznałam, że wszystkiemu winny jest szampon i odstawiłam go na długie miesiące na dno szafeczki. Przy rozczesywaniu włosów straciłam tak dużo włosów, że przykro się robi na samo wspomnienie. Przy poszukiwaniu porad jak sprawić aby pozbyć się sianka z głowy trafiłam na bloga Anwen, która swoimi poradami uratowała moje włosy od całkowitej destrukcji. Niestety jak to mówią człowiek przed szkodą jak i po szkodzie głupi i nadal farbowałam włosy, w maju natomiast kupowałam farbę w biegu i zamiast farby kupiłam rozjaśniacz "właściwy", który wypalił do końca to co było do wypalenia i zdaje się zabił resztki życia w moich włosach, a moje śliczne niewielkie fale wyglądały jak stylizowane do filmu o greckiej Meduzie i bez odpowiedniego zajęcia się nimi wyjście z domu było wręcz niewykonalne. W ruch poszły odpowiednie maski, i na pewien czas pozwoliłam zagościć nieco dłuższym odrostom na mojej głowie. Jednak nie potrafiłam zrezygnować z blondu, stał się po prostu nierozłączną częścią mnie i nadal farbowałam. Jednak pewnego razu na uczelni gdy miałam zamiar wybrać się na podcięcie totalnie martwych końcówek zadałam pytanie koleżankom: "Cieniować czy nie cieniować?", na co wszystkie mi odpowiedziały chórkiem: "Nie farbować!". I tak postanowiłam zebrać się na odwagę i kupić farbę w moim naturalnym kolorze (ciemny blond) i dać odpocząć włosom od jasnego blondu. 


I farbowanie w końcu doszło do skutku na dzień przed sylwestrem, przeprowadziła je moja przyjaciółka Angel i jak zawsze wyszło jej to fantastycznie. Był w zasadzie jeden problem na mojej głowie pojawił się głęboki, ciepły, ciemny... brąz! Na szczęście wyglądałam nawet dobrze pomimo dość jasnej karnacji więc obyło się bez większej paniki. Śmiesznie zrobiło się dopiero później gdy okazało się, że moje włosy ogłosiły strajk, a mianowicie zaczęły wrednie wypłukiwać z siebie barwnik, którym zostały pokryte, co mycie wychodziłam z jaśniejszymi włosami! I tak dochodzimy do momentu obecnego gdzie moje włosy od góry są w końcu ciemnym blondem a mniej więcej od miejsca gdzie zaczynają się uszy ciemny blond przeplata się z jasnym blondem, tak że wyglądają jak zapomniane cieniutkie pasemka. Na szczęście pozbyłam się już związków niszczących moje włosy i pozwalam im po prostu rosnąć (już nie mogę się doczekać aby zobaczyć naturalny kolor - tak długo go nie widziałam!) 

Moje włosy prezentują się obecnie tak:



I muszę przyznać, że to co widać obecnie jest wielkim sukcesem gdyż forma wyjściowa była naprawdę straszna. :)
Tak więc chciałabym przestrzec moją historią wszystkie osoby, gdyż farby naprawdę potrafią niszczyć i to konkretnie. Mam świadomość istnienia farb, które powinny być jak najbardziej naturalne jak na przykład "Herbatint" czy "Biokap", jednak cena trochę odstrasza i jak na razie boję się testować farb. Pragnę też zachęcić do naturalnej pielęgnacji wszystkich niezdecydowanych gdyż według mnie to w niej (i w genach niestety) jest sekret pięknych włosów. O naturalnej pielęgnacji postaram się jeszcze napisać. Tym czasem rozpisałam się straszliwie i będę kończyć. Będzie mi niezmiernie miło gdyby ktoś napisał o swoich doświadczeniach z farbami naturalnymi, lub ogólnie co myśli o farbach, albo chociaż napisał słówko o tym czy post się podobał. :)

sobota, 14 lutego 2015

O włosach :)

 

Czasami dochodzę do wniosku, że istnieje tyle rodzajów włosów co właścicieli. Istnieją różne rozgraniczenia od koloru, przez długość po porowatość włosów; jednak włosy, trochę jak ludzie nie chcą być takie same jak inne, bywają włosy uparte i te opadające miękką falą, są te z niekończącymi się problemami ale też te które gładko przechodzą nad problemami do porządku. Istnieje wiele definicji pięknych włosów, dla jednych im dłuższe tym piękniejsze, dla innych muszą być błyszczące jak tafla wody. Piękne włosy to takie jakie podobają się osobie, która je nosi i to właśnie to co podoba się tej jednej na całą ludzkość jednostce powinno znaleźć się na jej głowie. Będę chciała oprowadzić was krok po kroku po włosowych eksperymentach i luźnych a może nie do końca przemyśleniach na temat włosów i nie tylko.